Zasilacz Uniwersalny 12/4 Rzemieślnicza Spółdzielnia Specjalistyczna Elektryków Warszawa, 1968 |
|
90 minut No, czasem jest to całe dwie godziny, tyle czasu mam akurat pomiędzy zajęciami power stretching a regularnym treningiem pole dane, powstaje kwestia wyboru na którym bazarku przeprowadzić polowanie, a z ulicy Bema na Woli dojazd wszędzie średni jakby, no i przebrać jeszcze się trzeba. Tym razem padło na Wolumen no i proszę, oto owoc polowania we wrześniowy niedzielny poranek - dwie płyty z fajną optoelektroniką, które staną się dawcami organów oraz archaiczny zasilacz szkolny z końca lat sześćdziesiątych w stanie nieco zagadkowym. Cały wic polegał na tym, że te klamoty kosztowały mnie sumarycznie mniej niż cztery dyszki :) tak więc coby nie się działo, warto ryzyko było podjąć. I jak się dalej okaże - słuszna to inwestycja była, no to lecimy. ZU-12/4 Przedstawiam zatem pochodzący z czasów radosnego PRL zasilacz prądu stałego i przemiennego ZU-12/4, dedykowany jak się dowiedziałam placówkom szkolnym. Urządzenie datowane jest na rok 1968, ma numer fabryczny 640 a powstało w Rzemieślniczej Spółdzielni Specjalistyczna Elektryków w Warszawie. Ustrojstwo potrafi dostarczyć napięcie przemienne 3..18V i stałe 2..12V przy obciążalności 4A wybierane skokowo z pośród sześciu wartości. Jak widać, urządzenie zastałam w stanie nieco zaniedbanym, mocno zakurzonym i odrobinę pogiętym (blachy obudowy i szyldziku na froncie). Komuś widać przydały się niestety wkręcane zaślepki gniazd bezpiecznikowych i włącznik sieciowy, bo takowych zabrakło, ale to detale z którymi potrafię zagrać. Schemat urządzenia odtworzyłam na podstawie oględzin wnętrza, przy okazji zostało ono dokładnie przedmuchane z kurzu i wymiecione z pajęczyn. Schemat ![]() W środku wzrok przyciągają głównie dwie rzeczy - spory transformator, na oko jakieś ~70VA oraz prostownik selenowy w układzie mostkowym. I w sumie więcej nic tam nie ma, konstrukcja jest zaiste spartańska. Na uwagę zasługuje jednak sposób wyboru napięcia wyjściowego, a mianowicie - dla AC zapinamy się klasycznymi wtykami bananowymi w gniazdka 0 i to, co potrzebujemy, mamy wtenczas przemienne. Ale jak dopchniemy wtyczkę mocno, to ona zewrze z prostownikiem wybrane wyprowadzenie przez widoczną wzdłuż szeregu złącz blaszkę i na wyjściu DC dostaniemy odpowiednie napięcie stałe, czad! To bardzo chytry sposób i dość praktyczny, są tylko dwa ale: bananek musi być starego typu, nowsze mają zbyt krótkie końcówki aby dotknąć rzeczonej blaszki. Druga sprawa, już niemiła - włożenie do pełna dwóch bananków zewrze nam sekcje uzwojenia, tę pomiędzy odczepami - prosze zerknąć na schemat. Co gorsza, nie musi to oznaczać od razu spalenia bezpiecznika na stronie pierwotnej i ta część uzwojenia ma szanse się nam wysmażyć po cichu. To jest słabe dość miesjce i trzeba pamiętać o tym ograniczeniu, szczeŋólnie gdy chcemy korzystać z dobroci wielu napięć wyjściowych jednocześnie. Stoisko AGD w Hala Wola Sytuacja zabawna wynikła z przewodem zasilającym to cudo, bo takie z właśnie z porcelanową wtyczką stosuje się jeszcze i teraz do różnych prodiży i takowy w domku mam. Tylko że jest w ciągłym użyciu w kuchni, zatem w Hala Wola zakupiłam doraźnie nową sztukę, cena wyrywa z majtek :) Kabelek zasilający kosztował więcej niż cały zasilacz, heh. No ale jest super wykonany, w oplocie - vintage jak trzeba. Kreatywność szkolnego konserwatora No, takie zjawisko to trzeba uwiecznić dla potomności na fotografiach - jak ktoś rozwiązał problem palonych wkładek topikowych? Przy pomocy krosa z cienkiego miedzianego drucika, ale nie wewnątrz szklanej rurki bezpiecznika, ale na tyłach jego obsadki, zwierając końcówki. Na tle białej karteczki widać drucik - na oko to z 5 może 6A przez niego przeleci, masakra. No ale z drugiej strony - mocno domniemywam, że ustrojstwo było eksploatowane w szkole, a jak państwowe to niczyje, może się zjarać. I stąd takie kwiatki potem. Ku przestrodze zatem pokazuje ten etalon głupoty i braku odpowiedzialności. Pierwsza jazda testowa Po ablucji i dawce higieny czas na sprawdzenie, co to warte tak w ogóle. Oczywiście podłączenie do sieci poprzedziłam sprawdzeniem omomierzem czy nie ma zwarć oraz przebić z miedzi na metalową obudowę. Było ok, zatem podłączenie do 230VAC tradycyjnie przez ulubione żelazko. I jest dobrze! Jako testowe obciążenie podłączyłam znane już z walki z P303 lampki halogenowe, testy na AC jak i DC wypadły bardzo pozytywnie. Transformator letni, prostownik selenowy takoż nagrzany na poziomie akceptowalnym. Wyszperane w zimowych zapasach Po weryfikacji, czy dalsze prace mają głębszy sens czas na ogarnięcie płyty czołowej. Proszę, oto nowy komplet oprawek na małe wkładki topikowe (nakupowałam ich kiedyś na zapas i jak widać przydają się bardzo) oraz prztyczek do sieci z jedną parą styków. No i oczywiście wielki ebonitowy zacisk laboratoryjny, będzie uplasowany tam, gdzie teraz wystaje ta szpetna śruba do zapinania uziemienia. Technika dokręcania śrubki No, to by się nadawało do EdW wyśmienicie, do ramki `warsztatowe patenty` - proszę, teoria i praktyka dokręcania śrubki :) Zagadnienie tego rodzaju jest mianowicie, że siłując się ze sporo gabarytową nakrętką przełącznika (lub potencjometru) można bardzo łatwo metalem szczypiec i czy innych kombinerek drasnąć materiał przedniej płyty, oszpecając go zarysowaniem. Nie ma znaczenia czy na froncie jest metal czy plastik - każda faktura, nawet `drapane aluminium` uwydatni taką ranę, bo ona będzie dookoła przełącznika i będzie słabo, bardzo. Solucja jest mega prosta - kawalątki taśmy malarskiej nalepiamy na cześć roboczą szczypiec, i tak papier ochroni metal z którymi one będą miały ewentualnie kontakt. Ostatni rzut okiem Jeszcze ostatnie oględziny wnętrza, żaróweczka sygnalizująca zasilanie oryginalna, czyli jakieś pięćdziesiąt latek sobie ma i działa, ale czad!. Zaślepka czerwona to też socjalistyczne wykonanie, no ale tu nic nie zmieniałam - finalnie jest ładnie. Oczywiście podkładki pod śrubki mocujące górę obudowy, taki drobiazg a może nieco oszczędzi metal. No i ważne - nadgryziona zębem czasu firmowa papierowa nalepka została zabezpieczona przeźroczystą taśmą samoprzylepną - teraz ani paluchy ani ewentualna wilgoć nie powinny jej tknąć. Pytanie o sens - cel: lampy! Pytanie zapewne się nasuwa, po jasną choinkę tyle ceregieli ze starym szkolnym zasilaczem, który powinien był wylądować na zsypie? Ano proszę zauważyć, że w dobrej cenie <50zł (włączając reużywalny w kuchni kabelek sieciowy) mam całkiem mocny transformator z wieloodczepową stroną wtórną uplasowany w całkiem seksownej i w miarę bezpiecznej obudowie. A to otwiera mi pole do działań w temacie lampek radiowych, ponieważ przy pomocy dodatkowego małego transformatora tylko zapiętego na opak (uzwojeniem wtórnym na wyjście zasilacza) mogę budować druciaki zasilaczy anodowych! Żarzenie mam, wprawdzie 6V a nie 6.3V ale nic to, a zależnie od wyboru odczepu dysponuję bezpiecznym napięciem w zakresie 50..200V :), Proszę, instalacja testowa , a za koleją leci to tak: wej: 3V, wyj: 50V, bieg jałowy 60mA (UM-112, AC, odpowiednio 300V i 1A) wej: 6V, wyj: 100V, bieg jałowy 100mA wej: 9V, wyj: 150V, bieg jałowy 160mA wej: 12V, wyj: 200V, bieg jałowy 280mA O, i tak oto przygoda z ZU12/4 się kończy, klamot leci do regału czekać cierpliwie, aż zagonię ro pracy. |
![]() |
![]() |
![]() |